One Polish traveler who in 1930’s explored the African Continent, Kazimir Nowak, used to say, that the native language is „a key to people’s soul”. I totally agree with this opinion.
This is a reason why I decided to do a course of one of the languages of Zambia, Chi Nyanja. Most probably I will use it to serve local people as missionary, because it is one most popular languages in Lusaka and the area of this city. And a first Salvatorian missionary place is going to be established in this exact Archdiocese.
I have said: one of the languages of Zambia, because it is not the only one. Actually in this country there are 73 tribes; each using it’s own language. But these languages are gathered in 9 groups. In one group people may understand one another. Between groups – it is very difficult, not to say – impossible – very often.
Official language of Zambia is English. But it is used only by well educated people, mostly in cities or bigger towns. When we move to the „province” and visit some local villages in bush, it may turn out to be difficult to find at least one person, like chairman, to talk to him in this language.
So knowing the local language of the place you are going to work is not only a great value but also a necessity.
Having had all of above considered, I decided to use opportunity to take part in the intensive course of Chi Nyanja. This language is very similar (has a lot in common, more than 90%) with Chi Cewa, used in small neighboring country – Malawi.
The course is organized from time to time (f.ex. twice a year) in so called FENZA: „Faith and Encounter Center” in Lusaka, lead by White Fathers, Missionaries of Africa. The course has lasted for 10 weeks and we are going to finish tomorrow.
There were six of us, attendants (four priests of different age, congregations and nationalities, one deacon and one lay missionary – a young woman from Poland). Course was rather intensive and difficult, but bringing a lot for those who wanted to use it and were regularly learning. Our „Amai Mphunzitsi” (lady teacher), Nelly did her best to lead us through quite complicated grammar of this tongue.
Now time for practice! Being with local people, communicating with them, conversations on different topics. In my case also – celebrating Masses with the homilies which slowly I will start to prepare in Nyanja, common prayers and mere talking, not to say: bubbling about „everything and nothing”. Supposedly it will take a bit to pick fluency. But fortunately Zambians are very patient. And they are happy I have learnt this language and try to talk to them, even doing mistakes.
PS. All of you who are following the blog, please, receive my apologies for the period of silence. The reason: this course. And necessity to travel to Tanzania 3 times meanwhile, about which you will read in next posts shortly. Thank you, you are with me! And please – keep me and salvatorian mission in Zambia in your prayers. OK?
God bless you,
Fr. Paul, SDS
—
Polski podróżnik, który w latach dziewiędziesiątych XX w. w 5 lat przejechał na rowerze Afrykę z północy na południe i z powrotem, zwykł mawiać, że lokalny język to „klucz do duszy ludzkiej”. Zgadzam się z nim zupełnie.
Jest to powód, dla którego zdecydowałem się zrobić kurs jednego z języków Zambii, tzw. Chi Nyanja (czyt. Czi Niandżia). Gdyż bardzo prawdopodobne, że właśnie tego języka będę potrzebował w mojej misyjnej posłudze wobec miejscowej ludności. Jest to bowiem najbardziej popularny język w Lusace i okolicy. A to właśnie w Archidiecezji Lusaka ma powstać – daj Boże – pierwsza salwatoriańska placówka misyjna w Zambii.
Powiedziałem: „jeden z języków Zambii”. Tak, bo Nyanja to nie jedyny. W zasadzie teren kraju zamieszkują 73 plemiona, z których każde posługuje się swoim własnym językiem lub dialektem. Są one zebrane w 9 grup językowych. W obrębie grupy ludzie potrafią się jeszcze zrozumieć. Jednak pomiędzy grupami – jest to bardzo trudne. By nie powiedzieć – często po prostu niemożliwe.
Oficjalnym językiem Zambii jest angielski. Lecz jest on używany jedynie przez dobrze wykształconych ludzi, głównie w miastach większych lub mniejszych. Gdy się jednak pojedzie na „prowincję” i odwiedzi jedną z lokalnych wiosek w buszu, ciężko jest znaleźć przynajmniej jedną osobę, choćby reprezentanta danego miejsca, który by władał tym językiem.
Mając to wszystko na uuwadze, zdecydowałem się zapisać na kurs języka Chi Nyanja. Jest to język podobny (w dużej mierze, bo w ponad 90%) pokrewnym z Chi Cewa, używanym w sąsiednim, malutkim kraju, którym jest Malawi.
Kurs jest organizowany od czasu do czasu (np. dwa razy do roku) w tzw. FENZA: „Faith and Encounter Center” („Centrum Wiary i Spotkania”), prowadzonym przez Ojców Białych, Misjonarzy Afryki. Kurs trwał 10 tygodni i właśnie jutro go kończymy.
Było nas sześcioro uczestników (czterech księży w różnym wieku, przynależących do różnych zgromadzeń i różnych narodowości), jeden diakon i jedna świecka misjonarka z Polski. Kurs był raczej intensywny i trudny. Ale za to wiele wnosił, jeśli tylko ktoś zechciał się na bieżąco uczyć. A nasza „Amai Mphunzitsi” (pani nauczycielka), Nelly, robiła co w jej mocy, by nas przeprowadzić przez meandry skomplikowanej gramatyki.
Teraz czas na praktykę! Bycie z ludźmi, rozmawianie z nimi, omawianie różnych tematów. W moim przypadku również – odprawianie Mszy Świętej z homiliami, które powoli przyjdzie mi już przygotowywać w Nyanja, wspólne z ludźmi modlitwy i zwykłe rozmawianie, żeby nie powiedzieć: paplanie, o „wszystkim i niczym”. Prawdopodobnie zajmie mi trochę, nim się wprawię. Ale na szczęście Zambianie są bardzo cierpliwi. I cieszą się, że uczę się tego języka oraz próbuję go używać, by z nimi rozmawiać, nawet jeśli popełniam przy tej okazji błędy.
PS. Wszystkim Wam, którzy śledzicie mój blog należą się przeprosiny za milczenie. Było ono spowodowane właśnie tym kursem. Oraz koniecznością trzykrotnego podróżowania do Tanzanii w międzyczasie, o czym przeczytacie w jednej z następnych „odsłon” (niebawem). Dziękuję, że mi „towarzyszycie”. I proszę, módlcie się za mnie i tę salwatoriańską misję w Zambii, dobrze?
Niech Wam Pan błogosławi,
ks. Paweł SDS